Witam Was w atmosferze przygotowań przedświątecznych. Nieczęsto ostatnio mogę się zabrać za pisanie kolejnych wpisów, za co bardzo Was przepraszam i obiecuję poprawę, ale jak sami wiecie, życie bywa nieprzewidywalne. Zakładając bloga miałam nadzieję, że będę mogła poświęcić mu więcej czasu. Teraz jednak więcej czasu i uwagi muszę poświęcić na ratowanie swojego zdrowia. Nie oznacza to oczywiście, że rezygnuję z prowadzenia bloga, ani też nie zaprzestałam zajmować się tym co lubię i co daje mi radość tworzenia.
Mamy już tylko kilka dni do Świąt, dlatego pewnie nie zdążę już podzielić się z Wami wszystkimi tegorocznymi przepisami kulinarnymi, czy sposobami na poradzenie sobie z porządkami, ale mogę, tak jak każdego roku, pokazać Wam moje rękoczynowe ozdoby świąteczne i pochwalić się tegoroczną choinką.
Zapraszam Was do mojego świątecznego domu. Jedną z pierwszych ozdób, która pojawiła się w tym roku, był wieniec adwentowy. Tradycyjnie ozdobiony czterema świecami, symbolizującymi cztery niedziele adwentu, czyli czasu oczekiwania na Święta.
Kolejno zaczęły powstawać stroiki i świeczniki świąteczne, które zostały rozdane wraz z życzeniami wśród przyjaciół i rodziny. Głównym „budulcem” tych ozdób były dary natury, czyli szyszki, orzechy, plastry drewna, laski cynamonu itp. Przepraszam za nienajlepszą jakość zdjęć, ale miałam do dyspozycji tylko jeden wieczór nim stroiki ruszyły w świat.
Do przygotowywania stroików i świeczników warto wyciągnąć z zakamarków „przydasie” – bombki nie z kompletu, sztuczne kwiatki, wstążeczki itp. Wszystko może stać się inspiracją do wykonania takiej ozdoby.
W moim domu stoi wielki kielich, w którym świetnie mają się moje sukulenty. Stanowią one ładną całoroczną ozdobę, ale gdy nadszedł świąteczny czas postanowiłam i ten element „uświątecznić”. Dodatek malutkich lampek ledowych, aniołka i kilku papierowych gwiazdek sprawił, że ów kielich stał się także elementem świątecznym.
Bardzo nietypową ozdobę świąteczną zmajstrowałam z pomocą muszli po zjedzonych wcześniej małżach, kartonu, pistoletu do kleju na gorąco i kilku innych drobiazgów. Tak właśnie powstała sowa w wersji świątecznej.
Sowa ma zdejmowalną w innych porach roku czapeczkę i zawisła nad ozdobionym girlandą biokominkiem.
Na wpis o tegorocznych kartkach świątecznych i mojej/nie mojej choince zapraszam Was jutro.