Od około 1826 roku, kiedy to powstała pierwsza fotografia, w człowieku powstała chęć utrwalania ważnych momentów w swoim życiu. Niewątpliwie jednym z ważniejszych momentów dorosłego życia jest zmiana swojego stanu cywilnego i związane z tym wydarzenia, takie jak ślub, wesele, podróż poślubna. Dlatego te właśnie wydarzenia utrwala się najczęściej.

W dzisiejszym świecie ta chęć wydaje się niemal naturalna. A zmieniające się przez lata możliwości techniczne (fotografia kolorowa, cyfrowa, wideofilmowanie, nagrywanie filmów w jakości HD) dają jeszcze większe pole do popisu dla wyobraźni twórców. Na początku uwiecznialiśmy (fotograficznie) sam moment zaślubin, stroje, gości. Później całe uroczystości (już pewnie z pomocą nagrań wideo) w urzędzie bądź kościele, zabawy weselne. Jeszcze później wyobraźnia podpowiadała, że warto też uwiecznić przygotowania do uroczystości. Stąd nagrania z ubierania się młodych, błogosławieństwa rodziców, czy drogi do kościoła lub urzędu.
Obecnie przychodzi do nas nowa moda na nagrywanie w „opowieściach weselnych” także poweselnego ciągu dalszego… czyli nocy poślubnej. I tu rodzą się wątpliwości, czy takie utrwalanie ważnych momentów nie idzie za daleko? Ciekawa jestem co Wy o tym sądzicie. A może sami utrwaliliście taki moment? Ciekawym materiałem w tym temacie, który znalazłam w sieci, jest wywiad z kilkoma profesjonalnymi kamerzystami, którym zdarzyło się miewać tego typu zlecenia:
Moim zdaniem noc poślubna powinna zostać niezapomnianym wspomnieniem dwojga ludzi i być ich intymną chwilą, na którą się wyczekuje i którą powinno się celebrować. Z pewnością obecność obcych osób tej intymności nie sprzyja i jest żenująca dla obydwu stron, zarówno młodych jak i kamerzysty czy fotografa. Jeżeli już się decydujemy na dodanie nieco pikanterii swojemu „ślubnemu wspomnieniu” to róbmy to z wyczuciem, smakiem i odrobiną humoru. Nagrywajmy specjalnie kilka improwizowanych ujęć takich tylko dla efektu, a nie wpuszczajmy do swoich sypialni kamerzysty idąc na żywioł.
Pomysł na fali przygotowań okołoślubnych i towarzyszących im emocji, może się wydawać świetny, ale po czasie możemy sami być zażenowani tym co uczyniliśmy (na przykład gdy za kilka lat takie nagranie wpadnie w ręce naszych dzieci). Myślmy, a nie bezkrytycznie ulegajmy modom.