Muszę się przyznać, że mam „przydasiową” naturę. Co to oznacza? Chyba tylko tyle, że jak widzę coś co może mi się kiedyś jeszcze przydać do wykorzystania, to najczęściej „chomikuję” w czeluściach moich szuflad. Bardzo często się później okazuje, że są one bardzo przydatne, gdy zaczynam tworzyć swoje rękoczyny. Tak też było z pozostałościami po naszych kuchennych eksperymentach. Nie tak dawno gotowaliśmy małże w białym winie, po których pozostały nam małżowe muszle. Muszle te po zjedzeniu dokładnie oczyściłam i umyłam, po czym wylądowały w mojej szufladzie w oczekiwaniu na inspirację.
Inspiracją dla mnie stała się roślina zwana różą jerychońską lub inaczej zmartwychwstanką. Ona powstaje do życia z niczego (z kupki zeschłych gałązek). Tak samo moja róża powstała z niepotrzebnych muszli, które zapewne należało wyrzucić po spożyciu małż. Do wykonania tego stroika przydał mi się także rozerwany sznur pereł (też ukryty na dnie szuflady) oraz pistolet z klejem na gorąco. Efekt mojej pracy przedstawia się całkiem oryginalnie. Zobaczcie sami.